Kto wie, jak potoczyłaby się historia Ja Moranta, gdyby nie… umierający z głodu asystent trenera w Murray State. O ile brzmi to komicznie, to właśnie dzięki tej nietypowej sytuacji młody rozgrywający wypłynął na głębokie wody, gdzie czuł i czuje się jak doświadczony marynarz. NBA potrzebowała takiego talentu.